W dniu 6 kwietnia o godzinie 18:00 planujemy przeprowadzić na platformie Microsoft Teams obowiązkową Konferencję Bezpieczeństwa Lotniczego. W związku z tym prosimy osoby zainteresowane lataniem w klubie w sezonie 2021 o przesłanie na adres: wyszkolenie@gmail.com danych w następującej kolejności: Imię i nazwisko, adres email, nr telefonu. Jako informację zwrotną z systemu otrzymacie zaproszenie do udziału w/w zajęciach.
Wyniki konkursu “Na skrzydłach Aeroklubu ROW” dla uczniów ZST w Rybniku o specjalizacji Awionika!
Następujące nagrody otrzymują: a. 15 minutowy lot samolotem PS-28 Cruiser – Paulina Wojaczek uczennica klasy 3Teu, b. 15 minutowy lot samolotem Aeroprakt A22 – Krzysztof Pauszek uczeń klasy 2guG, c. Lot szybowcem za wyciągarką – Mikołaj Niewiadomski uczeń klasy 3Teu, d. 15 minutowy lot samolotem PS-28 dla wychowawcy klasy, która prześle proporcjonalnie najwięcej zakwalifikowanych odpowiedzi (powyżej 75% poprawnych) otrzymuje pani Anna Karwot wychowawczyni klasy 3Teu.
Serdecznie gratulujemy.
Dla wszystkich uczestników do odbioru w szkole kalendarze Aeroklubu ROW.
Wszystkich zainteresowanych rozpoczęciem przygody z lotnictwem informujemy, że trwają zapisy na szkolenia SPL, PPL i UACP na sezon 2021. Terminarz oraz cennik podamy wkrótce. Kursy teoretyczne, w związku z panującą pandemią, odbędą się w tym roku w formie zdalnej. Tymczasem zapraszamy do zapoznania się z ofertą.
Dla młodzieży dofinansowanie szkolenia z Urzędu Marszałkowskiego z budżetu województwa śląskiego.
Jesteś zainteresowany – przyślij formularz zgłoszeniowy! Ilość miejsc ograniczona.
Szczegóły pod adresem https://aeroklub.rybnik.pl/szkolenia/
Szkolenia do licencji PPL odbywają się m.in. na samolotach PS28 Cruiser
Ogłaszamy Konkurs “Na skrzydłach Aeroklubu ROW” dla uczniów ZST w Rybniku o specjalizacji Awionika! Na najlepszych czekają atrakcyjne nagrody!
Odpowiedzi na 20 pytań należy sporządzić pismem ręcznym, podpisać czytelnie imieniem i nazwiskiem oraz numerem telefonu, zrobić skan lub zdjęcie i przesłać na adres: wyszkolenie@gmail.com do dnia 15.03.2021r.
Do wygrania: a. 15 minutowy lot samolotem PS-28 Cruiser b. 15 minutowy lot samolotem Aeroprakt A22 c. Lot szybowcem za wyciągarką d. 15 minutowy lot samolotem PS-28 dla wychowawcy klasy, która prześle proporcjonalnie najwięcej zakwalifikowanych odpowiedzi (powyżej 75% poprawnych.
Zapraszamy na spotkanie organizacyjne w sprawie szkolenia lotniczego w Aeroklubie Rybnickiego Okręgu Węglowego. Spotkanie odbędzie się online na platformie Microsoft Teams w piątek 5 lutego 2021 o godzinie 19:00. Maile informacyjne zostały wysłane do wszystkich osób, które przysłały formularz zgłoszeniowy na szkolenie.
Ciągle przyjmujemy zgłoszenia, więc wszystkich zainteresowanych szkoleniami szybowcowymi czy samolotowymi zachęcamy do przesłania zgłoszenia!
Został ustalony i zatwierdzony przez Zarząd cennik na sezon 2021, który obejmuje składki, ceny szkoleń oraz lotów szybowcowych i samolotowych. Zapraszamy do zapoznania się – Cennik na sezon 2021 (plik PDF)
Cennik na stałe dostępny jest w zakładce Info naszej strony.
Kilka słów na temat naszego Muzeum Lotnictwa w Miniaturze od jego opiekuna Jana Pietrzykowskiego:
Ostatnio nasze muzeum wzbogaciło się o dwa nowe modele tj. Zlin 50 w barwach Aeroklubu ROW oraz model Cessny 172,która przez kilka lat latała u nas. Ponadto Zbyszek Łaski dokończył dwa modele Zlin 42, które latały u nas. Postanowiliśmy utworzyć grupę modeli samolotów które latały w naszym aeroklubie od początku jego istnienia. Jest to karkołomne przedsięwzięcie, bo te modele trzeba wykonać od podstaw (nie ma takich zestawów, jedynie zestaw modelu Zlina 50 udało się zakupić ze środków, które wpłynęły z 1% dla sekcji oldtimerów).
Tutaj mój apel do koleżanek i kolegów o przyłączenie się do sekcji oldtimerów. Potrzebne są jeszcze modele: Gawron, Jak 12, Wilga, Junak-3, Zlin ML, Zlin 526F i AFS. Brakuje także wielu popularnych modeli szybowców. Mamy zdolnych modelarzy, którzy byliby w stanie wykonać takie modele, jednak trzeba za nie zapłacić. Wykonanie jednego modelu to kilkadziesiąt godzin pracy. Nasze muzeum jest wyjątkowe w skali kraju i może być piękną wizytówką naszego aeroklubu.
Koszt jednego modelu to ok. 200 PLN. Proszę Koleżanki i Kolegów aby spróbowali rozmawiać ze znajomymi. Wystarczy jeden sponsor na jeden model.
Zainteresowanych proszę o kontakt na tel. 602 219 049
Z lotniczym pozdrowieniem – Jan Pietrzykowski
Zapraszamy do przeczytania relacji Marcina Szymury z jego listopadowego lotu na fali, którym zdobył brakujący diament do swojej Złotej Odznaki (przewyższenie). Gratulujemy!
W niedzielę 22 listopada wybraliśmy się po raz kolejny na Żar z zamiarem polatania na fali. Prognozy wskazywały, że nie powinno być gorzej niż w czwartek, a wtedy wiało naprawdę solidnie. Tradycyjnie dzień przed wyjazdem sporo telefonów z ustalenie kto chętny i czy w ogóle zbierze się ekipa. Ostatecznie okazało się, że jadę z Gienkiem i Andrzejem Salamonem czyli wprawionym pomocnikiem z zawodów w Ostrowie. Drugą ekipę tworzą Grzegorz Smołka i jego trzech młodych podopiecznych. W niedzielę rano, kilka minut po 6.00 spotykamy się z Andrzejem i od razu podpinamy wózek z EP i ładujemy się do auta. Z Grzegorzem szybko ustalamy, że my jedziemy na Żar, a on ze swoją ekipą będą atakować Lipową. O 6.20 wyjeżdżamy z lotniska i po drodze zabieramy Gienka. Jadąc drogą na Pszczynę nad górami widać już pierwsze soczewki na tle powoli wschodzącego słońca. Jesteśmy pełni optymizmu.
Na Żar dojeżdżamy bez żadnych komplikacji (niedziela rano mały ruch) i już o 7.30 meldujemy się z przyczepą pod dolnym hangarem. Jest jakby spokojniej niż ostatnio ale i tak praktycznie wszystkie szybowce stoją już przygotowane na zboczu. Odpinamy przyczepę i zajmujemy miejsce prawie to samo co ostatnio, a następnie szybko składamy EP tak żeby zdążyć jeszcze przed odprawą. O godzinie 8.00 odprawa na starcie. Szef wyszkolenia omawia procedury startu i lądowania oraz ogólne zasady bezpieczeństwa w lotach górskich. Godzina pierwszego startu ziemnego zostaje ustalona na 8.30. Do startu mam sporo czasu bo i tak jestem w kolejce jako jeden z ostatnich – za mną zostały tylko 2 szybowce. Gienek z Andrzejem będą atakować Puchacza, który póki co jest zajęty ale następni w kolejności mają być właśnie oni. Po złożeniu EP okazuje się, że jakoś ubyło powietrza w kołach od ostatniego razu ale ktoś mądry stwierdził, że nie bez wpływu jest temperatura, która o poranku na Żarze spadła poniżej zera.
Zgodnie z planem o 8.30 wystartowała holówka z Puchaczem na sznurku. Dzięki temu zrobiło się trochę miejsca na zboczu i podciągnąłem sobie samochodem EP na górkę tak, żeby potem wypchnąć się tylko na pas startowy. W końcu miałem czas żeby przygotować sobie na spokojnie Jantarka. Dopieściłem go taśmą na łączeniu skrzydło-kadłub, zamontowałem aku i podstawkę pod LX-20 (tak Grześ znowu obśliniłem owiewkę ale mam nadzieję, że tym razem mi wybaczysz). W końcu przyszedł czas na tlen. Niestety butla była napełniona tylko do połowy, więc miałem pewne obawy czy jest go wystarczająco na cały lot (jak się potem okazało zupełnie niepotrzebnie). Starty szły dość sprawnie i mimo, że szybowców była podobna ilość jak ostatnio to kolejka w miarę sprawnie poruszała się do przodu. Oczywiście pierwszeństwo w startach miały Puchacze i szybowce z Żaru a następnie „prywaciarze”. Po lądowaniu pierwszego Puchacza miejsce w przedniej kabinie zajął Andrzej i on jako pierwszy z nas poleciał na spotkanie z Panią Falą. Tym razem nad pasem nie torbiło tak jak w czwartek i holówka z szybowcami wychodziła spokojnie bez niepotrzebnych atrakcji .
W końcu koło 11.00 na Żar dotarła reszta naszej ekipy z Grzegorzem na czele. Niestety nie udało im się polecieć z Lipowej z uwagi na niesprawnego Bociana, którego po złożeniu musieli i tak szybko zdemontować. Po około 1,5 h lotu wylądował Andrzej ze swoim instruktorem. Zbliżała się godzina 12.00 i kolejka coraz bardziej zmierzała w moim kierunku. Niestety trochę martwił obraz nieba bo pojawiało się na nim coraz więcej zachmurzenia średniego , które mogło utrudnić latanie na fali. W końcu o godzinie 11.54 EP oderwał się żwawo od pasa i razem z holówką zaczęliśmy dość szybko nabierać wysokości. Niestety początkowo leciało mi się bardzo niewygodnie. Kilka warstw spodni oraz bluz zwieńczonych kurtką narciarską spowodowało, że szczelnie wypełniłem całą kabinę. Czułem się jakbym przytył ze 20 kg. Hol na Magurkę nie trwał długo i na wysokości 600m ponad lotnisko pociągnąłem za wyczep. Od tej pory trzeba już sobie radzić samemu.
Poleciałem kawałek po prostej i w pierwszym noszeniu od razu zacząłem esować. Zrobiłem tak dlatego, że wario od razu wskazało 2-3 m/s, a na żaglu nie było żadnego szybowca. Po paru esach miałem już 700 m (wszystkie wys. w odniesieniu do lotniska EPZR) i stwierdziłem, że warto odprostować bo noszenie się ustabilizowało i pewnie za chwilę pojadę windą do góry. Niestety tak jak szybko znalazłem noszenie, tak równie szybko wpadłem w duszenie, które zamknęło wariometr i 100 m wysokości zgubiłem dosłownie w kilkanaście sekund – rotor to jednak piekielna siła. Przez chwilę myślałem, że nie dam rady nawet dolecieć z powrotem do zbocza. Od tego momentu nabrałem jeszcze większego szacunku do latania w górach i postanowiłem, że spróbuję grzecznie wygrzebać się nad Magurkę nie oddalając się zbytnio od zbocza. Tak też zrobiłem i powoli, mozolnie nabierałem wysokości esując w rejonie tzw. cycka czyli najbardziej wysuniętej na południe części zbocza. Na 900 m byłem już nieźle spocony w tym całym ekwipunku i musiałem otworzyć przedni nawiew żeby nie utracić widoczności J. Powyżej 900 m noszenie zdawało się robić coraz bardziej laminarne a to świadczyło że fala zaczyna mnie powoli zabierać do siebie. Niestety w metrowym noszeniu wysokościomierz przesuwał się do góry jak na zwolnionym filmie ale nie wypadało narzekać, bo jak się okazało niektórzy jeszcze walczyli po krzakach.
W końcu z wysokości 1500 m postanowiłem przeskoczyć w stronę Skrzycznego bo dalsze latanie przy Magurce nie miało już sensu. Jak tylko zbliżyłem się do drogi Bielsko-Żywiec znów wpadłem w duszenie, które zamknęło wariometr, a stery przestały reagować. Dosłownie spadałem jakbym wsiadł do windy, która jedzie w dół. Zapas wysokości po prostu topniał. 500 m straciłem szybciutko ale w końcu przeleciałem za dwupasmówkę i poczułem pierwsze ruchy w odwrotnym kierunku. No nareszcie, bo wszyscy latali już dość wysoko tylko ja się grzebałem. Na początku wario wskazywało nawet 3 m/s noszenia ale potem ustabilizowało się na poziomie 2 meterków. Niestety kolejny przystanek zaliczyłem na wys. 1700 m. Nagle nie mogłem znaleźć noszenia mimo, że wracałem praktycznie po tej samej trasie. W końcu w rejonie między Skrzycznym a Szyndzielnią zaczęło nosić maksymalnie do 1,5 m/s co pozwoliło powoli wchodzić w wyższe partie fali. Będąc na 3000 m zauważyłem , że na południe do Skrzycznego w rejonie Węgierskiej Górki lata kilka szybowców na bardzo dużej wysokości. Przemieściłem się w to miejsce i był to strzał w dziesiątkę. Laminarne 2 meterki i winda do góry ruszyła. Na wys. 3700 m założyłem kaniule i odpaliłem tlen na dawkę 3. EP również dzięki swej lekkości szybko zaczął połykać kolejne setki metrów i ani się nie obejrzałem, a już zbliżałem się do 5000 m. Na palec założyłem pulsoksymetr żeby sprawdzić jak natlenienie organizmu – było dobrze w granicach 97-98 % ale po przekroczeniu 5000 m zwiększyłem tlen do 5 (maks. ustawienie to 7)
Kabina zaczęła zamarzać od środka i teraz zacząłem doceniać ubiór na cebulkę. Kilka warstw robiło dobrą robotę, jedynie musiałem co chwilę ruszać palcami u nóg żeby je trochę pobudzić. Co jakiś czas wykonywałem pełne wychylenia sterów żeby przeciwdziałać ich ewentualnemu oblodzeniu. Kabinka zamarzła już od ramy do 1/3 wysokości i poczułem się bardziej jak w piracie niż w Jantarku. Od wysokości około 5300 m noszenie trochę zelżało i maksymalnie dochodziło do 1m/s. Teraz najważniejsze żeby z niego nie wypaść bo do diamentu było już bardzo blisko. Do euforii już niewiele brakuje ale musiałem jeszcze zachować koncentrację na ostatnie kilkaset metrów. W końcu osiągam 5700 m nad EPZR ale żeby mieć 100% pewność podkręcam jeszcze 100 m i z 5800 m podziwiam piękne widoczki. Niestety telefon szybko mi padł i nie miałem możliwości tego udokumentować . To też utrudniło mi sprawdzenie poziomu tlenu w butli, którą miałem za głową. Byłem zmuszony nieźle się wygiąć żeby coś tam zobaczyć ale udało się – manometr pokazuje jeszcze ¼ butli czyli na spokojnie mogę rozpocząć schodzenie. Niestety brak telefonu sprawił, że za długo nie przebywałem na maksymalnie osiągniętej wysokości. Powoli zacząłem opuszczać tą piękną choć bardzo zimną krainę. Lód z szyby zaczął znikać wraz z utratą wysokości. Oczywiście przyssawka nie dała rada i odpadła podczas wznoszenia na ok. 4000 m. Przez radio zaczęli ścigać szybowce, które startowały jako pierwsze. Stwierdziłem, że też nie będę się ociągał z lądowaniem i wbiłem się w kolejkę zgłaszając nad Żarem 900 m. Byłem trzeci w kolejności. Wejście w krąg znad internatu z 300 m, a po chwili zgłaszam prostą do lądowania. O 15.06 melduję się na ziemi, gdzie wita mnie Andrzej, z którym od razu przybijam piątkę i szczęśliwy spycham EP z pasa robiąc miejsce kolejnym szybowcom.
Tak udało się – mam diament, jest szczęście, po prostu jest pięknie.
Smutna wiadomość dotarła do nas dzisiejszego (4 listopada) poranka. Zmarł Jerzy Chłapek, Prezes Rybnickiego Klubu Seniorów Lotnictwa, miał 76 lat. Od najmłodszych lat związany z lotnictwem, modelarz, pilot szybowcowy, operator wyciągarki.
Rodzinie i najbliższym składamy serdeczne wyrazy współczucia.
Uroczystości pogrzebowe odbędą się w poniedziałek 9 listopada o godzinie 9:30 w Kaplicy Cmentarnej na Cmentarzu Komunalnym w Rybniku przy ul. Rudzkiej.